Feeds:
Wpisy
Komentarze

Archive for Sierpień 2021

Otchłań niespełnionych marzeń i straconych złudzeń, spoglądała na niego z tą samą milczącą grozą co przed laty. Dobrze, że pewne rzeczy się nie zmieniają – pomyślał. Jak wiele czasu minęło, od kiedy był tu ostatni raz? Dziesięć, piętnaście lat? Czy ma to teraz jakiekolwiek znaczenie? Rozejrzał się wokoło. Bezkresne pustkowie, które tak dobrze znał, zastąpiły ruiny ogromnego miasta. Ciągnące się aż po horyzont szkielety budynków rzucały ostre cienie, wyznaczając kierunek marszu. Nie pozostało nic innego jak tylko ruszyć przed siebie.

Zastanawiał się co mogło się tu stać. Jak wielu wędrowców trafiło tu podczas jego nieobecności? Kto to wszystko zbudował? A może to tylko fasada. Scena dla przedstawienia, które ma się tu rozegrać? Przecież tło nigdy nie było ważne. Stanowiło tylko pretekst do wymiany myśli, do rozmowy z drugim człowiekiem. Tylko, że pierwszy raz był całkiem sam. Coś było tu bardzo nie tak.

Zarzucił na głowę kaptur, osłaniając ją przed palącym słońcem, i skierował się na wschód. Jeśli był czegoś pewien to tego, że gdzieś tam, na końcu tej przeklętej drogi, czeka ognisko. Dlatego co jakiś czas przystawał podnosząc z ziemi suche gałęzie i wrzucał je do plecaka. Czasami wydawało mu się, że jest obserwowany, ale uczucie zawsze szybko mijało. Miasto pozostawało martwe, tak jak i cała ta kraina.

Gdy słońce chyliło się ku zachodowi twardy bruk zastąpił grząski piasek, w którym tonęły opustoszałe budowle. Jego ciężkie buty zapadały się w podłożu utrudniając marsz, więc zwolnił starając się zachować siły. Po kilku minutach usłyszał odgłos fal uderzających o nabrzeże. Od razu rozpoznał otwartą przestrzeń, która się przed nim rozciągnęła. Mimo, że nie przypominała tej sprzed lat, czarny punkt wypalonej ziemi pozostał niezmienny.

Podszedł powoli, kołysząc się na niepewnym gruncie. Wyciągnął kilka gałęzi z plecaka i rzucił w wyznaczone miejsce, a ogień posłusznie zaczął płonąć. Uśmiechnął się do siebie jak tylko można się uśmiechać do starych, dobrych wspomnień.

Zrzucił bagaż z ramion i ruszył w kierunku brzegu. Pochylił się żeby obmyć twarz w zimnej wodzie. Poczuł smak soli na języku, smak dziecięcych wypraw nad morze. Jego myśli po raz kolejny uciekły w kierunku przeszłości.

Gdy się odwrócił spostrzegł, że nie jest sam. Przy ognisku siedziała jakaś postać. Podszedł do niej ostrożnie. Nie mógł dostrzec jej twarzy skrytej pod kapturem kurtki, ale chyba ją rozpoznał. Usiadł naprzeciwko niej, pozwalając by rozdzielało ich ciepło płonącego ognia.

– No tak, nowe czasy, trzeba zachowywać dystans społeczny. – postać w kapturze zaśmiała się głośno. – Masz już temat?

– Temat?

– Tak, temat. Po to tu jesteś, po to wróciłeś. Każda historia ma swój początek, ale ta nigdy nie doczekała się końca.

– Przecież wiesz, że mieliśmy setki tematów. Miliony rozpoczęć tej rozmowy i żadna nie wydała się dostatecznie… – rozejrzał się w około, jakby szukając właściwych słów. – dobra? Wartościowa? Sam już nie wiem.

– Oj, wiesz to bardzo dobrze. Po prostu się boisz. Obaj wiemy czego chce ta kraina, skrawków naszych małych, brudnych dusz. Pozwól im spłonąć w tym ogniu, oczyść się.

– Chyba już zapomniałem jak to się robi. Minęło zbyt wiele czasu.

– Pomóc ci? Może porozmawiamy o murze powagi i rozsądku, który zbudowałeś wokół siebie przez te wszystkie lata. O tym, że coraz częściej zastanawiasz się, czy przez niego nie wydajesz się innym zbyt zimny i nieprzystępny. I co w konsekwencji sprawia, że czasami czujesz się tak przeraźliwie samotny.

– Auć.

– Zbyt celnie?

– Jak zawsze.

– Więc wybierz temat, to naprawdę nie jest takie trudne.

Zastanawiał się przez chwilę. – Niech będzie ważność.

– Ważność. – Postać ważyła to słowo na języku, sprawdzała jego smak, w końcu się uśmiechnęła. – Niech będzie ważność.

– Ludzie często zachowują się tak jakby ważność spraw wynikała z jakiegoś naturalnego porządku wszechświata. Jakby można było ją oddzielić od ludzkiego doświadczenia, jakby to nie oni o niej decydowali. Nie wydaje ci się, że ten świat stał się jakiś taki miałki i bez wyrazu? Bezpieczeństwo w stałości przede wszystkim, bo przecież jakiekolwiek odstępstwo od normy oznaczałoby utratę pewnego zysku.

Żyjemy tak, a później narzekamy, że ważne sprawy dzieją się gdzieś tam obok, że w nich nie uczestniczymy. A może warto by się zastanowić czy zrobiliśmy cokolwiek, by przydarzyło się nam coś istotnego. Bo ważność wymaga wysiłku włożonego przez nas samych. Czasami samo nastawienie potrafi zdziałać cuda, a uwaga i troska zmienić to co pospolite w coś niezwykłego.

– Siła rytuału?

– Tak. I nie chodzi mi o religię, a o całe życie. Zastanów się, kiedy ostatnio coś tak naprawdę cię zachwyciło? Kiedy ostatnio w czymś bezgranicznie się zatraciłeś? Mamy tak mało czasu, a marnujemy go na mdłe półśrodki.

– Bo to wygodne. Oddamy całą naszą wolność, za wygodne łóżko. To powinno być hasło naszego pokolenia.

– Gdzie jest rewolucja, kiedy jej potrzebujemy?

– W dupie. Nie licz, że cokolwiek się zmieni w najbliższym czasie.

– Nie liczę. Teraz już tylko obserwuję. Wiesz, nie mam już siły na takie porywy.

– Ale chociaż ci ulżyło? Wyrzuciłeś to z siebie? – postać pochyliła się w kierunku ogniska i odpaliła papierosa od jednej z płonących gałęzi. Kolejna stróżka dymu powędrowała w górę roztapiając się w rozgwieżdżonym niebie nad ich głowami.

– Tak, myślę, że tak. – uśmiechnął się pod nosem.

– Tylko tyle masz do powiedzenia? Przecież mamy prawdziwy koniec świata. Balansowanie na granicy wojny światowej, pandemie i protesty. Człowiek zastanawia się czy groźniejsza dla dzieci jest czwarta fala, czy Czarnek. I do tego wszystkiego rapujący Duda. Pamiętasz? Jeśli „ostry cień mgły” nie był zwiastunem nadciągającej apokalipsy to ja już naprawdę nie wiem co nim może być. A ty wspominasz tylko że ktoś nie wykorzystuje swojego potencjału. Tylko tyle?

– Pewnie masz rację. Powinienem zarzucić tu jakąś płomienną, ostro nacechowaną politycznie mową. Tylko, że to tak bardzo nie w moim stylu. Ale jeśli bardzo chcesz to mogę opowiedzieć ci coś o końcu świata. Już kilka ich przeżyłem, więc mam pewne doświadczenie.

Ostatnio szukając inspiracji wybrałem się na forty i na dachu starej kaponiery wpadłem na parę nastolatków bardzo zaskoczonych tym, że ktoś inny się tam zapuścił. Po pierwsze, miło, że ktoś podtrzymuję tradycję. A po drugie, tak sobie myślę, że jeśli są jeszcze miejsca, w których ludzie mogą całkowicie oderwać się od otaczającej ich rzeczywistości i tak po prostu być ze sobą szczęśliwi to ten Armagedon nie jest tak blisko jak się niektórym wydaje.

– To bardzo niewiele.

– To wystarczająco dużo. W tym całym bajzlu nie chodzi o bilans zysków i strat. Nie chodzi o przytłaczający bezmiar ludzkiego cierpienia, ale o te krótkie chwile szczęścia. Jeśli jeszcze istnieją to jest o co walczyć, to jeszcze nie jest za późno.

– Pieprzony, melancholijny romantyk. Niektóre rzeczy naprawdę się nie zmieniają.

– Może tylko to, że jestem już za stary, by nadal się tego wypierać.

Z północy nadciągnął silny wiatr, płomienie zafalowały niespokojnie. Ognisko powoli się dopalało.

– Nie zostało nam wiele czasu. Robi się chłodno. – postać naciągnęła mocniej kaptur na głowę.

– Mylisz, że jeszcze kiedyś tu wrócimy?

– Myślę, że nie. Tak będzie lepiej dla nas wszystkich. Czas ruszyć naprzód, a duchy przeszłości pozostawić we wspomnieniach.

Mężczyzna nie odpowiedział. Jak zwykle brakowało mu słów wtedy gdy były najbardziej potrzebne. Przez kilka minut wpatrywał się w dogasający żar ogniska. Gdy podniósł wzrok dostrzegł, że po drugiej stronie jest pusto. Nie zauważył kiedy postać zniknęła. Znów był sam.

Jeszcze przez chwilę siedział otoczony narastającym mrokiem. W milczeniu żegnał się z miejscem, któremu tak wiele zawdzięczał, które było niezaprzeczalnie ważne. Podniósł się otrzepując spodnie z piasku. Chwycił plecak i ostatni raz spojrzał w kierunku oceanu. Na horyzoncie widać było pierwsze promienie wschodzącego słońca. Uśmiechnął się i ruszył przed siebie.

Ninjin & Metis

PS: Dzięki za wszelkie formy inspiracji, byliście cudowni 🙂

Read Full Post »