Święta minęły. Jakoś tak zwyczajnie i jakoś tak niezauważenie. Nie wiem, czy gdzieś tam jeszcze jest nastrój, który tym świętom kiedyś towarzyszył. Może po prostu przestałem zwracać na niego uwagę.
Tkwię w dziwnym zawieszeniu. Niby pcham wszystko do przodu, ale jakby na pół gwizdka, jakby od niechcenia. Wszystko się układa, ale w niekompletny obraz. Myślę o tym, o czym zwykłem myśleć, myśli nieprzelewalne na zero-jedynkowy kod. I pielęgnuję w sobie każde ukłucie zimna, których wiele tej zimy.
Jednak w tym wszystkim coraz więcej jest myśli, których jestem pewien. Coraz więcej takich, którymi chcę się podzielić. Opowiadanie nabiera kształtu, zobaczymy co z niego wyjdzie.