Feeds:
Wpisy
Komentarze

Posts Tagged ‘wspomnienia’

Papierosy

Wygodnie rozsiadam się na stole i otwieram okno. Listopad przypomina o swojej obecności, wdzierając do ciepłego wnętrza nocny chłód. Odpalam wilkiem papierosa, opierając łokcie na parapecie. Rozglądam się, jakby w obawie przed tym co może nadejść. Ulica jest całkowicie pusta, tylko flagi łopoczą na wietrze. W końcu dzisiaj święto. Zaciągam się po raz pierwszy.

Mam 16 lat, stoję na wiadukcie opierając się o starą, metalową barierkę. Wyciągam z kurtki paczkę Viceroyów, zwiniętą z szafki siostry. Jednego wsuwam do ust, resztę podrzucam Michałowi. Nie chce, nie pali. Lubię ludzi z zasadami, więc nie nalegam. Chowam pety do wewnętrznej kieszeni i zapinam się pod szyję. Później jak głupi przez dobre 5 minut meczę się z wiatrem i zapalniczką. W końcu się udaje.

Wychylam się przez okno i znów się rozglądam. Ciągle pusto. Tylko budynek Comarcha rozpycha się po drugiej stronie. Pusty i zimny jak cała ulica. Kiedyś przynajmniej można było popatrzeć na park. Chłód staje się coraz bardziej nieznośny. Jedyny ciepły punkt, to żarzący się tytoń kilka centymetrów przed moją twarzą. Zaciągam się po raz kolejny.

Mam 7, może 8 lat i właśnie się budzę. Coś jest nie tak, jeszcze za wcześnie żeby wstawać do szkoły, ale w mieszkaniu panuję już spory ruch. Spod ciepłej kołdry widzę żółtą łunę za balkonowym oknem. Przezwyciężając zaspanie podnoszę głowę i pytam o co chodzi. Ktoś podpalił Jantara, ludzie boją się, że i nasz budynek może się zająć. Przyjmuję to do wiadomości i kładę się spać. Jeszcze za wcześnie żeby wstawać do szkoły. Nie obchodzi mnie, że Jantar spłonie. Nie obchodzi mnie, że za kilka lat postawią na jego miejscu zupełnie inny budynek. Usypiając słyszę syrenę straży pożarnej.

Nie słyszę nawet samochodów. Z wysokości pierwszego piętra obserwuję świat w całkowitym bezruchu. Nieczęsto się to zdarza w środku dużego miasta. Zniknęli gdzieś rozwrzeszczani kibice, pijani w sztok sąsiedzi, kretyni odwiedzający pobliski areszt, tłumy biegnące z lub do pracy. Jestem tylko ja. Ja i unoszący się spokojnie papierosowy dym.

Mam 20 lat, siedzę na małych, betonowych schodach prowadzących z peronu na tory. Michał pali papierosa. Zasady są w końcu po to, żeby je łamać. Wpatrujemy się w torowisko rozciągające się przed nami i rozprawiamy o rzeczach najważniejszych, o najgorszych bzdurach, o życiu. Nadjeżdżająca SKMka zatrzymuje się kilkadziesiąt metrów od peronu. Maszynista zaczyna trąbić w naszą stronę. W pierwszym momencie nie rozumiemy o co mu chodzi. Po chwili wybuchamy śmiechem i machamy w jego stronę. Zastanawiamy się, czy naprawdę wyglądamy na parę samobójców.

Słyszę dziwny dźwięk. Czyżby ktoś jednak zbłądził na moją ulicę? Nie, to pusta, plastikowa butelka przewala się po asfalcie. Nikogo nie ma. Tylko telewizor gra w pokoju, tworząc pozorny hałas. Nędzna namiastka obecności, ale czymś trzeba rozganiać samotność. Samotność przejmującą jak chłód za oknem. Zaciągam się po raz ostatni i rzucam niedopałek na środek ulicy. Jeszcze przez chwilę patrzę jak się żarzy. Przez tę chwilę uświadamiam sobie jak wiele miejsc przestało mieć znaczenie po jego śmierci. Zamykam okno.

Read Full Post »